wtorek, 11 lutego 2014

ROZDZIAŁ 82

(Louis)
Nie obchodziło mnie, że mogę pobudzić mieszkańców, nie obchodziło mnie ze jest środek nocy i wszyscy mogą mnie zobaczyć. Waliłem w drzwi białego domu z taka siłą, że bolała mnie ręka, ale to nieważne. Zobaczyłem zapalające się światło w przedpokoju, mimo to nie przestałem uderzać, opamiętałem się dopiero wtedy, gdy drzwi otworzyła Monica, przybrana matka Lany. 
- Jest pan Movin?! - spytał Nathan wymijając mnie 
- Nie ma... zaraz powinien wrócić, o północy koczy zmianę - zerknęła na ścianę na zegarek - Za jakieś dziesięć minut powinien być, coś się stało?- spytała wpuszczając nas do środka. Usiadłem an schodach i schowałem głowę w ręce. 
- One... Lana i Lulu... - zaczął Nathan ale nie dokończył, bo w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Popatrzyłem na ojca Lany, który stanął jak wryty. No tak, pierwsza w nocy a u niego w domu dwaj chłopcy w tym jeden znienawidzony. 
- Dobry wieczór...? - rzucił  i nie zwracając na nas większej uwagi poszedł do kuchni. Wymieniłem z Nathanem porozumiewawcze spojrzenie i wziąłem głęboki oddech.  Z kuchni było słychać szczęk szklanek. Nagle oblała mnie fala wściekłości, chodziło tylko i wyłącznie o to ze właśnie zostajemy ignorowani.
- No to widzę, że nic tu po nas. - syknąłem i wstałem , Monica złapała mnie za ramię. W tym momencie zobaczyłem pana Movin'a  opierającego się o futrynę drzwi.
- Poczekaj, spokojnie, opowiedz co się stało? - powiedziała spokojnie, czym przywróciła mi świadomość, że nie powinienem się tak zachowywać. Jesteśmy w obcym  w sumie domu o pierwszej w nocy.
- Czemu nie jesteście z dziewczynami -spytała Monica patrząc na nas pytająco - nie macie czasem imprezy?
- No właśnie mieliśmy -powiedziałem - I one... Lana z Lulu... wyszły one poszły się przejść przewietrzyć... A gdy wracały, Lulu wysłała mi esemesa... i.. - zaczął opowiadać.
- Musimy zgłosić porwanie -powiedział rzeczowo policjant.
- I to wszystko? -spytał Nathan
- Tylko tyle na tym etapie można zrobić.
- TYLKO TYLE?! TYLKO TYLE, GDZIE W KAŻDEJ SEKUNDZIE MOJA DZIEWCZYNA I PRZYJACIÓŁKA MOGA DOSTAĆ KULKĄ W ŁEB? - krzyknął wściekły, ja tylko patrzyłem na to co robi i nawet nie próbowałem powiedzieć mu żeby się uspokoił. Nic. - JEST PAN POLICJANTEM! PANA CÓRKĘ WŁAŚNIE PORWALI, A TAM MÓWI ŻE TYLKO TYLE MOŻNA ZROBIĆ?!?
- Synu, uspokój się, tak masz rację jestem policjantem dlatego wiem, że na prawdę tylko tyle można zrobić. Nic innego nawet nie dało by  zamierzonego skutku.
- Zgłosimy i co? Papiery pójdą w kąt do segregatora  wy powiecie że nic się nie da zrobić tak? Tak jak zwykle?! - powiedział siląc się na spokój i zaciskając ręce w pięści. Kipiała od niego wściekłość. Miał rację, nie dość ze policjant to jeszcze jego córka, gdzie powinien zrobić wszystko, co może by ją odzyskać.
 Czułem pustkę, nie! Nie czułem nic, ani złości, ani żalu, ani smutku... NIC. Zupełnie nic. Byłem jak w transie. Jak w tym momencie między snem a jawą gdzie nie wie się, jaki obraz jest w rzeczywistości a jaki maluje się w głowie.
Pan Movin miał już coś powiedzieć, ale przerwał mu telefon dzwoniący z kuchni, udał sie do pomieszczenia i odebrał. 
- Komendant Movin. ... Znów? Zbyt często to się zdarza...  Dwie? - spytał głos pana Movin'a z kuchni. Chwila milczenia - Na pewno? Blond i rude?.... Kasztanowe.., ile lat? Tak na oko? .... szesnaście.... dobrze, zaraz tam będę. - urwał i chwilę potem wyszedł z kuchni.
Chyba zobaczył moją minę bo zrobił się cały blady.
- Znaleziono zwłoki dwóch dziewczyn w lesie... -powiedział powoli
W tym momencie czułem, że to co dobre już nigdy nie wróci, pierwszy raz w życiu mogłem świadomie użyć określenia, że zawalił mi się świat.
Usłyszałem huk drzwi, Nathan pewnie wybiegł na dwór. Ja skuliłem się na najniższym stopniu, nie mogąc się ruszyć.  To takie uczucie kiedy  serce pęka? Oparłem czoło o kolana i  zacisnąłem oczy.  Pół godziny wcześniej a może by było inaczej? Zupełnie odwrotnie. Nie wiedziałem że jeszcze kiedykolwiek będę się tak bał o Lanę, tak samo jak wtedy gdy umierała w szpitalu, teraz błagałem żeby mi tego nie robiła.Żeby mnie nie zostawiała. I tak jak w szpitalu stało sie to tylko dlatego że znów pozwoliłem jej być samą.
- Louis? -spytała pani Monica obejmując mnie ramieniem.
- Lana.. ona.. - wydukałem - to moja wina -głos mi się załamał, nie potrafiłem nic powiedzieć.
Wziąłem głęboki oddech

(Nathan)
Dopiero po paru długich minutach, gdy mój mózg przetrawił  wydarzenia sprzed paru minut, zrozumiałem w pełni sytuacje. Zaciskałem i rozluźniałem drżące ręce, oddychałem głęboko, a przynajmniej próbowałem. Nachyliłem się nad umywalką i zacisnąłem ręce na jej brzegach.
 - "Uspokój się" - mówiłem w myślach - "Nie możesz teraz stracić nad sobą panowania, nie teraz... Musisz być silny"
Podniosłem wzrok na lustro, odbijał się w nim zupełnie inny facet niż ja. Ja byłem zawsze wesoły, energiczny, pozytywnie myślący. A tam? Tam po drugiej stronie widziałem chłopaka z rozczochranymi włosami, podkrążonymi oczami, próbującego wmówić sobie, że to sen. Zamknąłem oczy oddychając głęboko, to pomaga. Czasami, ale za każdym razem jak zamknę oczy widzę Ją.  Odkręciłem wodę żeby nie było mnie słychać gdym ewentualnie się rozpłakał, nie miałem na to już siły, ale wolałem dla bezpieczeństwa.
- Nathan ty debilu...- powiedziałem do siebie. Ochlapałem twarz lodowatą wodą, po części żeby się otrzeźwić a po części, żebym samemu nie wiedział, czy to woda czy łzy. Nie chciałem tego widzieć. Znów zaciskałem i rozluźniałem palce żeby tak jak wcześniej zacisnąć je na brzegach umywalki.
- Gdybyś zareagował w porę, może sens twojego życia by teraz żył - powiedziałem z pretensją  do swojego odbicia w lustrze.

Zacisnąłem usta, i zmierzwiłem włosy
.
To koniec.



_______________________________________________________c_d_n_...
*chowa się przed patelniami i innego rodzaju bronią*
prooszę pisałam to na geografi jednocześnie rapując koleżance "Anię" więc wybaczcie,
mam takie wrażenie, że robi z nich takie dzieciaki trochę...




3 komentarze:

  1. Nie uśmierciłaś ich? Błagam powiedz, że to nie one.... Rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  2. oto mi chodziło heh :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! To tak nie może się skończyć!
    Powiedz mi, że to nie one.... To nie mogą być one...
    Jeszcze się nie otrząsnęłam z wczorajszego Teen Wolf, a ty mi takie rzeczy wypisujesz!!!! Ty chcesz mnie nerwowo wykończyć!
    Choć przyznam rozdział Z A J E B I S T Y <3
    Ale i tak nie uchronisz się przed moją patelnią!

    OdpowiedzUsuń