czwartek, 13 marca 2014

(2) ROZDZIAŁ 2

(Lana)
- Przyszliśmy najszybciej jak się dało -powiedział zdyszany Max
- Skąd wiecie? -spytał Lou - Gdzie Tom?
- Jestem jasnowidzem! A Tom zaraz przyjdzie musiał znaleźć miejsce na parkingu.
- Jezu! Nathan! -Jay się rozpłakał, a Nath tylko się uśmiechnął, nie wiem czy Jay na serio płakał czy tylko tak żeby rozładować napięcie ale tak czy tak wzięłam go w ramiona, a raczej on mnie bo dosięgałam mu tylko do ramion, ale liczą się intencje.
- Już, cicho... -powiedziałam do niego prawie go przewracając gdy oparłam głowę o  jego tors po chwili Jay mnie puścił.
- Ale czemu on? Dlaczego?- pytał
- Głupota.. -wyjaśnił Nathan nie mijając się , swoją drogą z prawdą, - Mogłem... mogłem zostawić wszystko policji, ale ... i tak nie żałuje, przynajmniej nic wam nie jest - popatrzył na Lulu i na mnie.
- Nieee,... ty nigdy nie zmądrzejesz... -powiedziała Lulu
- Po moim trupie - zaprzysiągł
- No i ja mam nadzieję - uśmiechnęła się
Do sali weszła pielęgniarka, miała mocno opaloną cerę i czarne włosy.  Stanęła koło Max'a. Była mocno wściekła
- Mówiłam, że nie możecie wejść! -powiedziała do niego
- Ale to nasz kolega - bronił honoru piątki  Jay
- Wyjdźcie!  -pokazała na drzwi
- Nie! - zaprotestował Max robiąc zaciętą minę
- Teraz!
- Nie wyjdziemy stąd, ile razy mam powtarzać -powiedział Max rozkładając ręce na boki i wpatrując się w nią pytająco. Pielęgniarka wzięła głęboki oddech i w myślach pewnie policzyła do dziesięciu, pewnie należała do osób szybko tracących nad sobą kontrolę, zanim zabrała znów głos siląc się na spokój.
- Godziny. Odwiedzin. Dawno. Się.  Skonczyły...!
- Ale oni mogą tak? -spytał Tom pokazując na mnie i Louisa
- Oni dostali pozwolenie od prowadzącego doktora. A wy jeśli teraz nie wyjdziecie własnymi siłami to wezwę ochroniarzy i sie wami zajmą
- Nie... niech nie wychodzą - powiedział Nathan patrząc na nią
- Nie mogą cię przemęczać - odpowiedziała patrząc na niego dobrodusznie
- Ja się już przyzwyczaiłem do tego co oni wyprawiają... nie przemęczają mnie - zarzekł
- Dobra. -powiedziała zrezygnowana i wyszła
Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem. Poprawiłam włosy, miałam jeszcze na nich trochę krwi. Do sali wszedł po cichu Tom, wyglądał jakby nie dowierzał w to wszystko... no tak nie dziwię sie. Ale sposób w jaki patrzył na Lulu... Podszedł i bez żadnego słowa mocno ją przytulił, wtulił głowę w jej włosy. Popatrzyłam na Nathana , uśmiechał się patrząc na nich. Lulu objęła Toma jedna ręką druga nawet na chwilę nie puszczając dłoni Nathana.
- A wy jak? -spytał Siva patrząc na mnie, podszedł i popatrzył na mnie - Dobrze sie czujecie?
- Było jak w kryminalnym filmie? -spytał z nadzieją Max
- Nie, było raczej normalnie -powiedziałam patrząc na Lulu - nie? O ile można to nazwać normalnością....
- No oprócz tego że groził ci pistoletem a mi.. - zaczęła ale gdy skapnęła sie o co mi chodzi mówiąc"normalnie" speszyła się i szybko zakonczyła - znaczy to nie....
Lou popatrzył na mnie ze strachem gdy usłyszał o pistolecie.
- Ale na sam koniec mnie uratowała szyba -pokazałam na plaster który miałam na pulsie - dosłownie, gdyby  ktos nie wybił szyby to nie było by mnie tu
- To to doleciało? -spytał Louis dalej na mnie patrząc tym razem ze zdziwieniem
- To ty?
- No rzuciłem cegłówką, jak już zobaczyłem że policja wkracza do budynku
- Skąd wiedziałeś, że to tam ?- spytał Siva
- Widziałem cienie... miałem tylko nadzieję że nie trafie w którąż z was.
- Dobra nie gadajmy o tym - powiedziałam tłumiąc ziewnięcie. Starałam sie mrugać szybko powiekami, miałam wrażenie, że jak zamknę  oczy na więcej niż sekundę to usnę. Oparłam głowę na ramieniu mojego chłopaka i słuchałam
- Ale tak ogólnie to bez przesady mogę stwierdzić, iż to były najgorsze dwa dni w moim życiu, licząc nawet przeprowadzkę do domu dziecka w Londynie  -powiedziała Lulu
- Jutro policja do ciebie przyjdzie -powiedziałam do Nathana
- Czemu?
- Muszą spisać zeznania - powiedziałam przecierając oczy i poprawiając grzywkę tak, ze w rezultacie była rozczapierzona jak pudel porażony przez prąd
Do sali wkroczyła pielęgniarka.
- Chłopaki czas! -powiedziała wskazując na zegar, trzecia w nocy.
- Dobra młody, my się zwijamy, jutro tu powrócimy tylko trzeba ostrzec lekarzy przed nami, bo z tego co widzę to nie jesteśmy mile tu widziani - powiedział Tom wstając z sąsiedniego łóżka,
- Dacie sobie beze mnie radę? -spytał Nathan patrząc jak szykują sie do wyjścia
- Pewnie nie ale trzeba będzie spróbować, będzie mniejszy bałagan -powiedział Jay ze smutnym uśmiechem
- Jak macie isć to już idźcie - powiedziała Lulu - bo stresujecie nie tylko jego ale i mnie... Jak wrócę do domu - Lulu miała dwa domy, jeden Dom Dziecka i drugi u The Wanted  - ma być czysto bo inaczej będziecie musieli wypić ocet z kiszonych ogórów, a wiecie że ja potrafię zrobić tak że nawet się nie zorientujecie
- Już nas nie ma - powiedział Tom - Lulu...? Jedziesz?
Popatrzyła na nas i na Nathana , po chwili znów zwróciła wzrok na Toma. Pokręciła głową
- Nie, nie zostawię go -powiedziała szeptem
- Chodź tu młody - powiedział Max podchodząc do łóżka jakimś cudem udało mu sie go przytulić -wracaj do nas szybko
Chwilę potem znowu byliśmy we czwórkę w sali. Lulu stała przy Nathanie a my na przeciwko łóżka. Byłam już na wpół świadoma.
- Serio dawałaś im kiedyś ocet? -spytał Nathan
- Parę dni temu jak mi zużyli brokat do włosów malując jakieś graffiti na ścianie w twoim pokoju - powiedziała odwracając wzrok
- To... ja tam mam... jakieś graffiti?
- Spokojnie, tylko bez nerwów -uspokoiła go Lulu
- Coś ty sobie myślał ? -spytałam nagle
- Co? - spytał trochę zdziwiony
- Coś ty sobie myślał wchodząc do tego domu? - nalegałam
- Ja?... Nic.. - zamyślił się  -  Wtedy akurat... myślałem żeby się tylko dostać do środka i ... 
- Mogłeś zginąć -powiedziała Lulu - to byłaby tragedia nie tylko dla chłopaków i mnie ale i dla fanów, po co chciałeś poświęcić swoje życia dla mnie? - spytała z wyrzutem - Co jest dla ciebie ważniejsze? Co dla innych jest ważniejsze? Życie twoje , idola, czy moje, jego dziewczyny?
- A jaka jest różnica między moim życiem a tobą?
Uśmiechnęła się.
- Ciesze sie że wszystko sie dobrze skonczyło.- powiedziałam 
Przetarłam ponownie oczy ręką i zachwiałam się podpierając o Louisa.
- Lana chodź, pojedziemy do domu ,ledwo się na nogach trzymasz -powiedział Lou- Lulu, jedziesz też?
Lulu popatrzyła na Nathana. W jej spojrzeniu kryło się wahanie.
- Jedź, potrzebujesz odpoczynku  -powiedział głaszcząc jej dłon
- Jutro się zobaczymy -powiedziała i pocałowała go w czoło i na chwilę zastygła w takiej pozycji  - kocham cię... - wyszeptała po chwili
- Ja ciebie też -odpowiedział cicho głaszcząc jej włosy
Lulu poszła zameldować pielęgniarce, ze nikogo juz przy Nathanie nie będzie , zostaliśmy sami, we trójkę, w tym ja ledwo przytomna, i Nathan w podobnym, no, trochę gorszym stanie.Louis na mnie popatrzył i oblał mnie mocniej. Złapał mnie za rękę i oparł swoje czoło na  moim.
- Tak się o ciebie bałem - wyszeptał zamykając oczy. Położyłam głowę na jego ramieniu, teraz pragnęłam tylko móc położyć sie z Louisem i żeby mnie już nigdy nie puszczał.
Usłyszałam kroki, wróciła Lulu. Odwróciłam głowę , Lulu stała przy łóżku Nathana i głaskała jego rękę, musiał usnąć, ale uśmiechał sie lekko.
- Chodźmy -powiedział Louis wyrywając widać, nas obie zza myślenia
Przeszliśmy przez korytarz i wyszliśmy na dwór, zimny powiew wiatru trochę mnie otrzeźwił na tyle żebym wiedziała gdzie sie znajduje samochód.
- Max? -spytała Lulu , teraz dopiero zauważyłam chłopaka - o co chodzi? Czemu pisałeś że chcesz żebyśmy juz wyszli
- Cicho -powiedział - Dziennikarze, lepiej już idźcie bo was też zobaczą - wskazał na grupkę ludzi z aparatami i mikrofonami. - Usłyszeli o wypadku Nathana...znaczy.... wiedza że cos mu jest, bo widzieli jak go n noszach wnosili. Chcą wiedzieć o co chodzi. Lepiej już jedźcie
- Potrzeba mi kogoś kto weźmie samochód Nathana -powiedział Louis
- Ja pojadę -zaoferował sie Tom - odwiozę Lulu i Lanę
- Dobra.... chodźcie bo tato ...się będzie wkurzał... gdzie jestem -powiedziałam z trudem dobierając słowa podeszłam do Toma i się zachwiałam, w ostatniej chwili mnie złapał
- Nie śpisz dzisiaj u siebie , -powiedział Louis pomagając mi złapać równowagę  - kazał mi zabrać cie do mnie, sama słyszałaś - Poza tym nie mogę cie tak po prostu oddać, nie po tym wszystkim - wziął mnie za rękę i ponownie objął. Pocałował mnie  w czoło i dodał - chłopaki wiedzą co sie stało, będą pewnie czekać na nas... możemy jechać do ciebie
- Nie -wyszeptałam - chcę do ciebie, tam jest lepiej.
Uśmiechnął się
- Obiecujesz mi coś? -spytał, popatrzyłam na niego pytająco - Nigdy mi już tak nie uciekniesz
Podniosłam wzrok na jego szare oczy, wyrażały smutek i ulgę ale jednocześnie radości. Poczułam ponowny zawrót głowy, chwilę musiałam odczekać żeby cokolwiek powiedzieć. Tak.. skutek leku uspokajającego
- A ty mi też coś obiecujesz? -spytałam
- Co takiego?
- Nigdy nie pozwolisz żeby podali mi to świnstwo po którym czuje się jak teraz -powiedziałam

To Be Continoued....




Piosenka : Ach, te stare czasy <3
_________________________________________________________________

Oto jest! Nowy rozdział! xD
Tak piscie jeśli macie jakieś uwagi a jeśli ich nie macie to też piszcie :D
Tak, jeszcze jedna sprawa... zmieniłam nazwę bloga, nowa część musi mieć inną nazwę i znaczenie tego tytułu jest bardzo dobrym odzwierciedleniem tego co tu będzie sie działo
Komentujcie, polecajcie ite pe
i czasami wbijajcie też na mojego drugiego bloga:
Opowiada.. sami zobaczycie o czym ^.^

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że tak późno komentuje... Cztery sprawdziany i marcowanie w jednym tygodniu to dużo.
    Wracając do rozdziału, no po prostu genialny ;)
    Nathan wraca do zdrowia, Lana i Louis asdbvwjhec!
    The Wanted w szpitalu >>>>
    Czekam na następny sis :D
    Nie mam pojęcia kiedy u mnie się coś pojawi, bo jak już wspomniałam powyżej, jestem udupiona....
    Weny :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ja mogę ci napisać, super rozdział, chyba jak każdy.
    Zapraszam do mnie na rozdział 15

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie na 18 rozdzial i-need-friend.blogspot

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy dodasz następny, dawno cię u mnie nie było.
    zapraszam na kolejny rozdział i-need-friend.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń