niedziela, 2 marca 2014

ROZDZIAŁ 85

(Lana)
Popatrzyłam na Lulu, była juz przytomna, teraz siedziała oparta o ścianę i wpatrywała się w sufit. Chciałam ja uspokoić, co,s powiedzieć. Nie mogłam. Niestety. Victor obserwował nas, prawie w ogóle nie spuszczając z nas wzroku. Popijał jakieś wino nie wino może wódka, nie mam pojęcia na pewno coś z procentami, bo tylko to pija. Poczułam burczenie w brzuchu, taak nie jadłam od wczorajszego wieczora. 
Słonce górowało na niebie,  dzien był upalny a dopiero najgorsze miało się zacząć. Długo on nas tu będzie tak torturował? Tak.. po co ja sie pytam to jego hobby...
- Co się tak gapisz? -spytał i wstał 
Powiedziałam cos niezrozumiale, chyba go to zaczynało wkurzać,bo zawołał Jerry'ego/Jeroma, nie mam pojęcia jak sie na prawdę nazywał, i Deana.
- Rozkiełznujcie je  - polecił, chłopacy spełnili żądanie i wyszli.
- Więc? Co ci na serduszku leży? - spytał patrząc na mnie z uśmieszkiem  
- Nie. Boje. Się, Ciebie - powiedziałam nierozpoznanym dla mnie głosem 
- Ty może nie ale ona tak... - powiedział głaszcząc Lulu po włosach 
- Czego ty ode mnie chcesz? -spytała chrapliwie mierząc go nienawistnym spojrzeniem 
- A .. czego ja chcę... ? - udał zamyślenie - spłaty długu !  
- Moi rodzice nie zapłąca ci okupu -powiedziała Lulu 
- Do czego ona ci potrzebna ? - spytałam  - chyba mnie chcesz wykonczyć nie? 
- Ciebie też... ale nie zadawał bym sobie trudu gdyby twoja koleżanka była mi niepotrzebna co? - popatrzył na mnie - eh.. byłaś takim słodkim małym dzieckiem - popatrzył na Lulu z udawanym współczuciem - na różowym rowerku z włosami wkręcającymi się w szprychy... a potem tato stracił pracę ... prawda? 
Lulu wytrzeszczyła oczy. To była prawda. Skąd on to wiedział?
- Mama nie była zadowolona prawda? - spytał zakładając jej pasmo włosów za ucho - nie miała pieniędzy na piwo prawda? Tato poszedł w jej ślady... a wiesz, że to co pili to nie herbata? Mówili ci tak. Mówili też że nie mają na słodycze tylko dlatego że odkładając na wakacje... na które swoja drogą, chcieli kiedyś pojechać. Nawet wzięli pożyczkę ... Niestety... nagły przypadkowy pożar im przeszkodził... - uśmiechnął się
- To ty ich zabiłeś ! - krzyknęła 
Zaśmiał się 
- Nie jesteś taka głupia na jaka wyglądasz... To ty jesteś zapłatą -poinformował ją - a co do ciebie - zwrócił się do mnie - Też jesteś mi coś winna, chyba pamiętasz...nie?  
- Nic ci nie jestem winna i gdybym jeszcze raz miała  to zrobić to bym zrobiła! - powiedziałam powoli 
- A jeśli karą nie była by twoja śmierć tylko przyjaciółki? - spytał a w jego ręce dostrzegłam lufę pistoletu 
Nie odpowiedziałam. Przystawił pistolet do szyi przerażonej  Lulu 
- Będzie umierać powoli... chcesz tego?- spytał a Lulu jęknęła, Mógł nacisnąć spust  w każdej chwili.
- Nie - wykrztusiłam w koncu
- Grzeczna dziewczynka a teraz jeśli obiecacie się nie drzeć nie każe wam znów zakneblować ust jasne ?
Popatrzyłam na Lulu, kiwnęła głową, wyciągnął komórkę i wystukał coś na klawiaturze. 
 - Pan Movin? -spytał 

(Louis)
W chwili gdy wychodziłem z łazienki  usłyszałem jak mój telefon gra. Poszedłem na dół do kuchni, gdzie zostawiłem telefon. Na ekranie migała koperta. Esemes... od Lany...  OD LANY ?!!?!
- Adres - szepnąłem wpatrujące się w telefon po chwili się ocknąłem. Wystukałem numer do Nathana i jednocześnie ubierając się i zamykając drzwi domu  pobiegłem w stronę domu The Wanted.
- Tak? -spytał głos
- Nathan?
- Nie, Tom. Nathan siedzi w pokoju nie chce nikogo wpuszczać -poinformował mnie chłopak. 
- Zaraz u was będę - rozłączyłem się i wpadłem na ulice. Że też dzisiaj pożyczyłem samochód Liamowi... 
Lana żyje! Obie żyją! W lesie były atrapy... bardzo realistyczne ale ważne że nie one! W mgnieniu oka znalazłem się przy domu chłopaków. Zacząłem pukać 
- Louis o co ci chodzi - spytał lekko zdziwiony Tom otwierając mi drzwi 
- Lana...Lulu one... 
- Tak wiem - spuścił głowę 
- No właśnie nie -pokazałem mu telefon 
- Skąd to masz? - spytał podejrzliwie
- Lana mi przysłała a raczej ktoś kto ma jej telefon. Gdzie Nathan? - spytałem słysząc trzaśnięcie drzwiami na górze. Po chwili na schodach ukazał sie Sykes.
- Co chcesz? - spytał
- Masz wolny samochód? - spytałem 
- O ile Siva nie zabrał to tak.. a co? 
- Louis myślisz że to bezpieczne? Może to jest zasadzka? -spytał Tom - Może o to chodzi zeby was tam zwabić? 
- Gdzie? - dopytywał sie młody 
- Dostałem adres ... Lany i Lulu - powiedziałem a chłopak wyrwał mi telefon z ręki 
- Louis zanim cokolwiek zrobimy -powiedział Tom zabierając telefon Nathanowi i podając go mi - musimy powiedzieć to panu Movin. Czaicie? Musimy mieć obstawe
- Czemu "musimy" ?  - spytał Nathan ubierając buty 
- Ja też z wami jadę, im więcej osób tym lepiej, poza tym... 
- Poza tym co?
- Nic.
 No tak powiedzieć "poza tym za bardzo mi na niej zależy" własnemu przyjacielowi musi byc trudne. Ja nawet nie rozumiem ich relacji. Poza tym Tom mógł mieć racje, jeśli chodzi tylko o to żeby nas zwabić w pułapkę? Będzie cieżko ale trudno, trzeba zaryzykować. Dla nich warto. 
- A może Tom ma racje - spytałem
- Nic gorszego juz nas raczej nie spotka nie?

XXX
 (Nathan)
- Jak to sto tysięcy za jedną? -spytałem wstając ze schodów. Byliśmy w domu komendanta - ojca Lany, właśnie przekazał nam ze w ciągu godziny musimy zebrać dwieście tysięcy żeby odzyskać dziewczyny.
- Powiedział że albo je zdobędziemy albo zabije je - pan Movin  przetarł oczy, pewnie tez nie spał tylko próbował je namierzyć, no tak.. chwila! 
- Możemy je odbić - powiedziałem 
- Właśnie po to tu przyjechaliśmy - poparł mnie Tom
- Mamy ... mamy adres, prawdopodobnie tego miejsca gdzie przetrzymują  Lanę i Lulu. Pojedziemy tam - powiedział Louis- Może żyją ale w każdej chwili może się to zmienić.
- Nie możecie się narazić! Zostawcie to policji
 - Policja ile może? -spytałem - tyle ile zawsze czyli nic
- Tu chodzi o moja córkę !

 (Louis)
 - Louis Idziemy, zbyt wiele od tego zależy -powiedział - każda sekunda to coraz mniejsze szanse ze najdziemy je  tam... żywe
To mi dodało otuchy bo pognałem , już nawet nie szedłem tylko biegłem , w stronę pokazywaną przez telefon.  Najgorsze co mogło być to właśnie to co powiedział. Nikt nie wiedział oprócz Toma który był razem z nami gdzie jesteśmy.
Nagle przed nami wyrósł dom, wielki dom, niezbyt zadbany ale był.Nad drzwiami głównymi   wisiała lampa a pod nią stało dwóch dryblasów. Popatrzyłem na Nathana i kiwnąłem głową. Ten pobiegł na nich dwóch sam, ja za nim.


(Nathan)
 Teraz nie liczyło się już nic, teraz nie liczyło się już nic z wyjątkiem Lulu i Lany... Czułem na twarzy powiew wiatru nie powiew, raczej chłostanie tak zimnego wiatru jak w zimową noc. Biegłem prosto na dwóch gości przed domem, wiedziałem że mnie widzą. O to chodziło, chciałem im ... nie wiem co chciałem , jakoś w głębi chciałem żeby po prostu zapłacili za to że uwięzili mi moją dziewczynę. Widziałem ich zszokowane miny. Wiedziałem też ze za mną jest Louis, wiedziałem te że i on myśli tak samo jak ja. Chciałem po prostu zobaczyć Lulu i ja przytulić, pocałować, powiedzieć ze wszystko jest już dobrze, przeprosić za te kłótnie, a teraz...? Teraz nawet nie miałem pojęcia czy ona żyje. W okół była cisza, taka cisza że piszczało w uszach, nie wiem może byłem tym tak oszołomiony.... może. W oczach miałem łzy, we krwi buzowała mi adrenalina, w sercu miałem strach i pustkę, strach że mogę stracić to co spowoduje że w sercu  będę miał całkowitą pustkę. Byłem coraz bliżej ich , ale co. Wiedziałem dobrze, że nie dam im rady, ja w porównaniu z nimi to byłem wykałaczka. Wiedziałem że liczy się każda sekunda, przyłapałem się nawet na pakcie z Bogiem żeby to mi sie cos stało a nie jej, nie wybaczył bym sobie tego. W myślach miałem już sceny .. różne, jeśli będzie źle, że wchodzę tam a tam one dwie... nie..nieżywe, ale były tez dobre, takie że tam wchodzę a Lulu rzuca mi sie na szyję. Jeśli będzie ta gorsza wersja, miałem juz nawet dla siebie zaplanowane resztę życia, czyli następne dwie godziny. Poszedłbym do domu wziąłbym żyletkę i przeciął tętnice, w paru miejscach nawet , jeśli byłoby to potrzebne oby tylko jak najszybciej zejść z tego świata, bo wtedy... wtedy nie miałbym juz dla kogo żyć. Tam, po drugiej stronie spotkałbym się z nią i tam dalej żylibyśmy razem.  Błagałem żeby jednak nie było za późno...

(Lana)
 Wyszedł gdzieś. Lulu mnie jakimś cudem kopnęła
- Co? -spytałam
- Lana, coś się stanie -powiedziała, tu akurat miała racje, coś sie mogło stać, z nami... Za dwie godziny, dokładnie. I nie coś by się stało tylko coś się stanie, nadzieje już chyba obie straciłyśmy. Nie było teraz nawet po co uciekać, nie znałyśmy terenu, nie wiedziałybyśmy gdzie biec, jeśli by nam sie udało w ogóle uciec z tego domu, a oni.. oni znają ten teren jak własną kieszeń. Serce mi waliło jak oszalałe, na rekach miałam gęsią skórkę a oddech.. nie mogłam się uspokoić. Spojrzałam na Lulu, ona ... dosłownie trzęsła się , i nie tylko z zimna, chociaż ona była cieplej ubrana niż ja, ale głównie ze strachu. W głowie miałam juz scenariusze, i wszystkie kończyły się tak samo, na dwóch dziewczynach które ktoś znajduje półżywe w domu.  Zamknęłam oczy i jeszcze raz popatrzyłam na Lulu
- Lulu -powiedziałam - spokojnie
- Jak mam być spokojnie, to są moje ostanie chwile życia!
- Wiem, ja też sie boje, też jestem przerażona, uwierz. Ale tak może być jeszcze gorzej - chyba bardziej chciałam tym uspokoić siebie niż ją. Przypomniałam sobie jak Louis kiedyś mi powtarzał, że nigdy nie można tracić nadziei. Tego chciałam się trzymać

*parę minut potem*
Victor wszedł do pokoju z wielkim uśmiechem. Był ubrany już wyjściowo, miał na sobie skórzaną czarna kurtkę , u nich to musiał być znak rozpoznawczy , i ciemne okulary , które do połowy zakrywały jego  szramy na twarzy. Krótkie kręcone włosy miał nażelowane, ale mimo to i tak dalej wyglądał jak śmieć. Podszedł do stołu i nalał sobie wódki do kieliszka. Z dołu było słychać huk i strzał. Pomyślałam, że to jakieś ich zabawy. Pełno było tam młodzików,niewiele starszych ode mnie a ja co? Skończone 16 lat więc nie byli za  starzy. Victor popatrzył na nas z pogardą
- Że też tym idiota na was zależy.. wy nie jesteście nic warte -powiedział - Jeszcze chwila a i tak wiecie...  skończycie jak mój pies
- Zamknij się !- krzyknęła Lulu
- Nie będziesz mi rozkazywać! - szybkim ruchem wziął nóż ze stołu i przeciął jej ramie aż mi się coś zrobiłam jak zobaczyłam jak trysła krew, zamknęłam oczy i się otrząsnęłam. Gdy je otworzyłam Lulu miała przystawiony go do gardła prze Victora. Serce mi zaczęło bić, był upity to było widać i słychać, mówił strasznie niewyraźnie. W tym stanie właśnie zabił moją mamę. Mógł teraz zrobić co mu się chciało. Ale jednak sie od niej odczepił. Podszedł do stołu i łyknął następny kieliszek.Popatrzył na monitory i się zaśmiał
- O, twój chłoptaś -popatrzył na Lulu - chyba sobie za niedługo zobaczycie tam w górze - wskazał na sufit, ale właściwie chodziło mu o niebo. W tym momencie coś jakby strzała wbiła mi się w serce, na samą myśl że cos komuś przeze mnie by sie stało. Lulu popatrzyła na monitor, i próbowała się nie rozpłakać, wytężyłam wzrok ale ciężko było,  w końcu zobaczyłam centralnie na środku leżącą postać wokół niej podłoga zaczęła robić sie coraz ciemniejsza.
- Dean zawołaj Jerome'a.. Jerry;'ego czy jak on tam się nazywa i  przyszykujcie dwa worki -powiedział,
- Szefie to tylko dzieciaki - powiedział Dean - nie przesadza szef czasem?
- Nie, nie przesadzam, a jeśli będziesz się sprzeciwiał to do nich dołączysz ...
- Proszę, możesz mnie zabić ale pomóż mu! -powiedziała błagalnie  Lulu do Victora
- A ten chłoptaś.. jak się nazywa? -spytał
- Nathan - powiedziała Lulu płaczliwym głosem - Nathan... on..
- On umiera -dokończyłam za nią, łzy mi spłynęły po policzkach.
Victor bez słowa wyciągnął swoją broń i  wycelował...  zacisnęłam ręce w pięści ... strzelił.


 To Be Continoued ....

____________________________________________________
Jeeju jaki mi długi wyszedł sorry ale  
Przepraszam Iza ale sama pamiętasz jak ci mówiłam że ktoś... no wiesz
Tak więc To przedostatni rozdział. Jutro postaram się dodać ostatni, na pewno w tym tygodniu będzie 
Bardzo dziękuję za komentarze =] 
I .. komentujcie dalej ja lecę sie schować bo nie wiadomo czego sie spodziewać po wkurzonej siostrze =]

3 komentarze:

  1. Do kogo on kurwa mać strzelił?! Ja chcę to wiedzieć! JUŻ!!! I pamiętaj :* Wiesz o czym.
    ~Anoma Noma

    OdpowiedzUsuń
  2. CO TO MA BYĆ? DO KOGO ON STRZELIŁ?
    BO SIĘ WKURZONEJ SIOSTRY, OJ BÓJ SIĘ... CZUJE PATELNIE W POGOTOWIU!
    JAK TY TAK MOŻESZ? CHCESZ MNIE O ZAWAŁ PRZYPRAWIĆ?
    Jezusie, co ja z Tobą mam.... NO WEŹ COŚ ZRÓB, NIE BĄDŹ TAKĄ SADYSTKĄ JAK JA!

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział super, naprawde widać poprawy w twoim pisaniu, nie mogę uwierzyć, ze jeszcze jeden rozdział i koniec, mam nadzieje, ze miło mnie zaskoczysz zakończeniem.
    *Korzystając z okazji chce poinformować o nowym rozdziale u mnie, jakoś tak mi się zapomniało.
    http://i-need-friend.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń