(Lana)
Wysiedliśmy z samochodu ,przez całą drogę tato się do mnie nie odzywał ale widziałam jak się uśmiechał więc może go polubię bo zły na pewno na mnie nie był. Nie wiem co mnie napadł z tym śmiechem ale pierwsze wrażenie na tacie zrobiłam dobre.Stanęłam przy samochodzie i zobaczyłam że przy furtce stoi.. ktoś , dwoje ktosiów i chyba czekali na nas
-Lana to do ciebie- powiedział tato gdy skończył rozmawiać- znasz ich?
Popatrzyłam na chłopaków a właściwie .Oczywiście że go poznałam znaczy jednego ten jak mu ... Henry ...nie Larry...aha już wiem Harry tak Harry , Harry'ego poznałam ale tego drugiego już niekoniecznie
-niestety tak -powiedziałam i sie popatrzyłam wymownie w bok .- Zostawisz nas?
Tato poszedł po popatrzeniu jakby ci chłopacy mu ojca gitarą zabili.
-skąd wiedzieliście ze ja tu mieszkam ?
-przecież cie tu odwiozłem - powiedział ten drugi który stał obok Harr'ego
-ok, czego ode mnie chcecie? I , mogę wiedzieć kim ty jesteś spytałam
-jestem Louis
- i?
-i zgubiłaś to -powiedział a Harry podał mi breloczek który bym już, gdyby nie oni, zgubiła po raz drugi. -będę go musiała przywiązywać chyba na łańcuch ,-powiedziałam nagle zadzwonił telefon Harry'ego. Odebrał i powiedział
- zaraz będę , sorry ale muszę uciekać Liam dzwonił nie może sobie pordzić z tą durna konsolą , zabije go jak coś zepsuje -zwrócił się do nas i poszedł
-choć możę sie przedziemy ?
Nagle Louis wydał mi się inny , jakiś taki dobry , fajny nie wiem dlaczego.Poszliśmy w stronę parku krzyknęłam tacie że później przyjdę . Doszliśmy do ławki i usiedliśmy .Louis który dalej trzymał breloczek podał mi go
-jest dla mnie bardzo ważny nie jestem zbyt sentymentalna ale ten był od mamy już wtedy lubiłam One Direction no was tak? to ty i ten Harry jesteście w tym zespole?-pokiwał głową i zaczął się mi przyglądać zrozumiałam wtedy że chce się dowiedzieć więcej a ja chciałam się w końcu komuś wygadać -. mama też was lubiła chociaż nie tak jak ja , innymi słowy nie przeszkadzaliście jej , kiedyś właśnie, nie pamiętam chyba na urodziny, kupiła za ukradzione od mojego ojczyma ,tyrana ,pieniądze ten breloczek.Matko jak ja się wtedy cieszyłam, i jednocześnie bałam że on się o tym dowie. jednak się nie dowiedział - on mnie ciągle słuchał , dziwne jak bym do jakiegoś innego człowieka to powiedziała to po pierwszym zdaniu na pewno by się znudził, jednak on słuchał.Nastąpiła chwila ciszy a z oczu popłynęły mi łzy-To wszystko moja wina...
-co twoja wina?
-to że mama nie żyje , nie potrzebnie byłam taka pewna siebie
-jak to?
-wydałam go a on sie zemścił..-teraz już płakałam znowu coś dziwnego się ze man działo ostatnio
-co się stało dlaczego ? - pytał już teraz zainteresowany do tego stopnia że prawie krzyczał
-był zamieszany w zabójstwo... ja o tym wiedziałam bo go śledziłam , on się o tym dowiedział i mi zagroził że jak go wydam to się zemści tak że nie będzie mi się chciało żyć...i tak zrobił . Wydałam go a dzień przed aresztowaniem zabił moją mamę... strzelił do niej -płakałam coraz bardziej a moje słowa były coraz bardziej niewyraźne- na moich oczach przywiązał nas do krzesła ja na ukos od mamy , wiesz, jedyne co do mnie powiedziała gdy wyszedł na chwile to to żebym nigdy nie dała się złapać i że mnie kocha ... on przyszedł i strzelił do niej widziałam jej smutny wyraz twarzy i słyszałam krzyk przemieszany z hukiem który wydał pistolet ... - Louis zbliżył się do mnie , ale tak normalnie bliżej mnie usiadł- teraz muszę się ukrywać bo obiecał że się zemści . Wiedziałam że dotrzyma słowa a ja już widziałam ludzi po jego zemście ... straszne... albo nie żyli albo pozostali kalekami do końca życia
-Boże...
-tak a najgorsze jest to że on jest już na wolności -powiedziałam trochę wyraźniej - dobrze że mój tato zgodził mnie wziąć tutaj bo gdyby było inaczej to nie wiem czy w tej chwili bym jeszcze żyła
-to nie miałaś nikogo tylko tatę i mamę ?
-miałam , miałam jeszcze dziadków i ciocię ale dziadkowie bali się mnie wychowywać
-bali sie? dlaczego?
-bo parę dni po pogrzebie mamy chciałam... próbowałam popełnić samobójstwo - powiedziałam i popatrzyłam się na niego -tak chciałam ,dla mnie życie wtedy ,pół roku temu , w sumie jak i teraz było do niczego i nic się nie liczyło...przedawkowałam leki usypiające tak że później leżałam trzy tygodnie w szpitalu bo musieli mnie utrzymywać przy życiu... przez maszyny... wtedy mój dziadek znalazł numer do mojego taty i wypytał go czy może mnie do siebie zabrać , oczywiście się zgodził bo nie ma to jak zobaczyć się, po jedenastu latach nieutrzymywanego kontaktu z dzieckiem , widziałeś wtedy na peronie była ze mną ciocia która niestety nie dostała tu pracy była jedyną osobą która mnie rozumiała, jak siostra - znów zaczęłam mocno płakać - ale ona musiał mnie zostawić
-to dlatego , wtedy na peronie, płakałaś
- tak nie wiem dlaczego ale nie chciałam żeby mnie ktokolwiek wtedy zobaczył...
-dlaczego ?
- bo nie chciałam żeby widzieli że jestem słaba ...
Przytulił mnie, chciałam go odepchnąć w końcu jednak dałam się , powiedział :
-nie bój się będzie dobrze - puścił mnie - pamiętaj na moja pomoc zawsze możesz liczyć
-dzięki ale chyba nie...
-dlaczego
- nie znam cię i w ogóle jestem głupia ze ci to wszystko powiedziałam ...-na prawdę byłam na siebię zła jak ja mogłam powiedzieć całą moja historię obcej osobie ...- muszę iść ...
-chodź odprowadzę cię -powiedział , wstał i się do mnie uśmiechną
Był marcowy wieczór na wet nie zauważyłam że z popołudnia kiedy przyszliśmy do parku minęło tyle czasu przecież jeszcze przed chwila wydaje się że jadłam śniadanie z Lulu i Nathem. Dostałam gęsiej skórki ale Louis ro zauważył choć próbowałam rękami ogrzać ramiona , dał mi swoją kurtkę
- ja jestm tylko ciekawa jednego -powiedziałam
-czego?
- dlaczego ty wtedy do mnie podszedłeś? Przecież równie dobrze mogłeś mnie ominąć ..? - przeszliśmy pod latarnią
- przeczucie ... wiedziałem jakoś tak inaczej że muszę to zrobić.
-ale dlaczego ?
- nie wiem ...
Doszliśmy do furtki ogrodzenia
-dzięki za wysłuchanie
-wiesz ile mi to dało do myślenia?
-nie wiem
-dużo, bardzo dużo , nie chciałbym żeby ci się coś stało... jesteś taka młoda, ładna i mądra ,i nie mówię tego żeby z tobą poflirtować czy coś podobnego...
-racja ile ty masz?
-dwadzeiścia
-no sześć lat różnicy mój tato by cię pewnie do domu nie wpuścił - powiedziałam i się uśmiechnęłam
-tak to by było nienormalne.Dobra ja uciekam -wyciągnął karteczkę i coś napisał - tu masz mój numer gdyby coś się działo albo chciałbyś pogadać dzwoń nawet w środku nocy ...-podał mi ją a ja wzięłam i schowałam do torby
-zapamiętam , pa -powiedziałam
-hej powiedział i poszedł
Weszłam do domu i chciałam tylko już iść spać i o niczym nie myśleć ale jednak tato mnie złapał
-gdzie ty tyle byłąś ?
-jutro ci wszystko powiem -odparłam i pobiegłam do pokoju
Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać...
CDN....
-----------------------------------------------------
ok łał coś długi mi wyszedł nawet bardzo dla tej jednej co mnie męczy o rozdziały
i dla tej drugiej co mnie meczy o te rozdziały Juli i szalonej :)
dodawajcie komentarze plis:)
to też mi długie wyjdzie dostałam weny i jakoś nie mogę przestać pisać,
chciałam żeby ten rozdział był wyjątkowy nie wiem czy mi się udało, oceńcie sami:)
-niestety tak -powiedziałam i sie popatrzyłam wymownie w bok .- Zostawisz nas?
Tato poszedł po popatrzeniu jakby ci chłopacy mu ojca gitarą zabili.
-skąd wiedzieliście ze ja tu mieszkam ?
-przecież cie tu odwiozłem - powiedział ten drugi który stał obok Harr'ego
-ok, czego ode mnie chcecie? I , mogę wiedzieć kim ty jesteś spytałam
-jestem Louis
- i?
-i zgubiłaś to -powiedział a Harry podał mi breloczek który bym już, gdyby nie oni, zgubiła po raz drugi. -będę go musiała przywiązywać chyba na łańcuch ,-powiedziałam nagle zadzwonił telefon Harry'ego. Odebrał i powiedział
- zaraz będę , sorry ale muszę uciekać Liam dzwonił nie może sobie pordzić z tą durna konsolą , zabije go jak coś zepsuje -zwrócił się do nas i poszedł
-choć możę sie przedziemy ?
Nagle Louis wydał mi się inny , jakiś taki dobry , fajny nie wiem dlaczego.Poszliśmy w stronę parku krzyknęłam tacie że później przyjdę . Doszliśmy do ławki i usiedliśmy .Louis który dalej trzymał breloczek podał mi go
-jest dla mnie bardzo ważny nie jestem zbyt sentymentalna ale ten był od mamy już wtedy lubiłam One Direction no was tak? to ty i ten Harry jesteście w tym zespole?-pokiwał głową i zaczął się mi przyglądać zrozumiałam wtedy że chce się dowiedzieć więcej a ja chciałam się w końcu komuś wygadać -. mama też was lubiła chociaż nie tak jak ja , innymi słowy nie przeszkadzaliście jej , kiedyś właśnie, nie pamiętam chyba na urodziny, kupiła za ukradzione od mojego ojczyma ,tyrana ,pieniądze ten breloczek.Matko jak ja się wtedy cieszyłam, i jednocześnie bałam że on się o tym dowie. jednak się nie dowiedział - on mnie ciągle słuchał , dziwne jak bym do jakiegoś innego człowieka to powiedziała to po pierwszym zdaniu na pewno by się znudził, jednak on słuchał.Nastąpiła chwila ciszy a z oczu popłynęły mi łzy-To wszystko moja wina...
-co twoja wina?
-to że mama nie żyje , nie potrzebnie byłam taka pewna siebie
-jak to?
-wydałam go a on sie zemścił..-teraz już płakałam znowu coś dziwnego się ze man działo ostatnio
-co się stało dlaczego ? - pytał już teraz zainteresowany do tego stopnia że prawie krzyczał
-był zamieszany w zabójstwo... ja o tym wiedziałam bo go śledziłam , on się o tym dowiedział i mi zagroził że jak go wydam to się zemści tak że nie będzie mi się chciało żyć...i tak zrobił . Wydałam go a dzień przed aresztowaniem zabił moją mamę... strzelił do niej -płakałam coraz bardziej a moje słowa były coraz bardziej niewyraźne- na moich oczach przywiązał nas do krzesła ja na ukos od mamy , wiesz, jedyne co do mnie powiedziała gdy wyszedł na chwile to to żebym nigdy nie dała się złapać i że mnie kocha ... on przyszedł i strzelił do niej widziałam jej smutny wyraz twarzy i słyszałam krzyk przemieszany z hukiem który wydał pistolet ... - Louis zbliżył się do mnie , ale tak normalnie bliżej mnie usiadł- teraz muszę się ukrywać bo obiecał że się zemści . Wiedziałam że dotrzyma słowa a ja już widziałam ludzi po jego zemście ... straszne... albo nie żyli albo pozostali kalekami do końca życia
-Boże...
-tak a najgorsze jest to że on jest już na wolności -powiedziałam trochę wyraźniej - dobrze że mój tato zgodził mnie wziąć tutaj bo gdyby było inaczej to nie wiem czy w tej chwili bym jeszcze żyła
-to nie miałaś nikogo tylko tatę i mamę ?
-miałam , miałam jeszcze dziadków i ciocię ale dziadkowie bali się mnie wychowywać
-bali sie? dlaczego?
-bo parę dni po pogrzebie mamy chciałam... próbowałam popełnić samobójstwo - powiedziałam i popatrzyłam się na niego -tak chciałam ,dla mnie życie wtedy ,pół roku temu , w sumie jak i teraz było do niczego i nic się nie liczyło...przedawkowałam leki usypiające tak że później leżałam trzy tygodnie w szpitalu bo musieli mnie utrzymywać przy życiu... przez maszyny... wtedy mój dziadek znalazł numer do mojego taty i wypytał go czy może mnie do siebie zabrać , oczywiście się zgodził bo nie ma to jak zobaczyć się, po jedenastu latach nieutrzymywanego kontaktu z dzieckiem , widziałeś wtedy na peronie była ze mną ciocia która niestety nie dostała tu pracy była jedyną osobą która mnie rozumiała, jak siostra - znów zaczęłam mocno płakać - ale ona musiał mnie zostawić
-to dlatego , wtedy na peronie, płakałaś
- tak nie wiem dlaczego ale nie chciałam żeby mnie ktokolwiek wtedy zobaczył...
-dlaczego ?
- bo nie chciałam żeby widzieli że jestem słaba ...
Przytulił mnie, chciałam go odepchnąć w końcu jednak dałam się , powiedział :
-nie bój się będzie dobrze - puścił mnie - pamiętaj na moja pomoc zawsze możesz liczyć
-dzięki ale chyba nie...
-dlaczego
- nie znam cię i w ogóle jestem głupia ze ci to wszystko powiedziałam ...-na prawdę byłam na siebię zła jak ja mogłam powiedzieć całą moja historię obcej osobie ...- muszę iść ...
-chodź odprowadzę cię -powiedział , wstał i się do mnie uśmiechną
Był marcowy wieczór na wet nie zauważyłam że z popołudnia kiedy przyszliśmy do parku minęło tyle czasu przecież jeszcze przed chwila wydaje się że jadłam śniadanie z Lulu i Nathem. Dostałam gęsiej skórki ale Louis ro zauważył choć próbowałam rękami ogrzać ramiona , dał mi swoją kurtkę
- ja jestm tylko ciekawa jednego -powiedziałam
-czego?
- dlaczego ty wtedy do mnie podszedłeś? Przecież równie dobrze mogłeś mnie ominąć ..? - przeszliśmy pod latarnią
- przeczucie ... wiedziałem jakoś tak inaczej że muszę to zrobić.
-ale dlaczego ?
- nie wiem ...
Doszliśmy do furtki ogrodzenia
-dzięki za wysłuchanie
-wiesz ile mi to dało do myślenia?
-nie wiem
-dużo, bardzo dużo , nie chciałbym żeby ci się coś stało... jesteś taka młoda, ładna i mądra ,i nie mówię tego żeby z tobą poflirtować czy coś podobnego...
-racja ile ty masz?
-dwadzeiścia
-no sześć lat różnicy mój tato by cię pewnie do domu nie wpuścił - powiedziałam i się uśmiechnęłam
-tak to by było nienormalne.Dobra ja uciekam -wyciągnął karteczkę i coś napisał - tu masz mój numer gdyby coś się działo albo chciałbyś pogadać dzwoń nawet w środku nocy ...-podał mi ją a ja wzięłam i schowałam do torby
-zapamiętam , pa -powiedziałam
-hej powiedział i poszedł
Weszłam do domu i chciałam tylko już iść spać i o niczym nie myśleć ale jednak tato mnie złapał
-gdzie ty tyle byłąś ?
-jutro ci wszystko powiem -odparłam i pobiegłam do pokoju
Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać...
CDN....
-----------------------------------------------------
ok łał coś długi mi wyszedł nawet bardzo dla tej jednej co mnie męczy o rozdziały
i dla tej drugiej co mnie meczy o te rozdziały Juli i szalonej :)
dodawajcie komentarze plis:)
to też mi długie wyjdzie dostałam weny i jakoś nie mogę przestać pisać,
chciałam żeby ten rozdział był wyjątkowy nie wiem czy mi się udało, oceńcie sami:)
Rozdział cudny....
OdpowiedzUsuńMało brakowało, a bym wychuchnęła płaczem....
Pisz szybko następny....
Weny życzę
Ta Natrętna ;-D