środa, 31 października 2012

ROZDZIAŁ 28 *ostatni*

(Lana)
Czułam się coraz lepiej , lecz dalej słabo.Było późne popołudnie Louis miał za chwilę przyjść .Zaczęłam osuwać się we śnie , coraz bardziej i bardziej .Obudziły mnie kroki .Chyba Louis w końcu przyszedł.Teraz czułam się o wiele gorzej , jak bym miała zaraz zemdleć . Nie otwierałam oczu, chciałam jeszcze chwile być w ciemności. Usłyszałam głos,nie Louisa, nikogo kogo mogłam się spodziewać.Znajomy , ten którego tak sie bałam.Otworzyłam nieprzytomnie oczy i zobaczyłam go , patrzył sie na mnie tymi swoimi oczami , i uśmiechał kpiąco
-o, więc wstałaś ?Żyjesz....-powiedział mój ojczym 
-d..dla....dlaczego ty to robisz? Z zemsty?--powiedziałam słabo
-obiecałem , a ja zawsze obietnic dotrzymuję.Twoja mama już zapłaciła , teraz kolej na ciebie
-i myślisz że ci się to uda?-mówiłam coraz ciszej
-może uda, może nie.Ważne żebyś dostała , to na co zasłużyłaś -jego oczy zwęziły się a usta wykrzywiły w uśmieszku -żujesz , ale już niedługo... -chciałam podnieść rękę ,nie mogłam .nie miałam siły nawet tego zrobić .Victor podszedł do mnie i złapał mnie za rękę - już niedługo będziesz tam gdzie twoja matka , w piekle-rzucił nią , jęknęłam -Byłaś głupia wydając  mnie -mówił spokojnie , co mnie coraz bardziej denerwowało-ale nie przewidziałaś jednego,tego ze ja cie zawsze znajdę i prędzej czy później zniszczę -podszedł do maszyn i wyrwał parę kabelków - to nie będzie ci już potrzebne -będziesz umierać tak jak twoja matka...-popatrzyłam na niego , ostatni raz gdy go widziałam minęło pół roku a on był taki sam . Bezczelny i zapatrzony w siebie , a na twarzy doszło mu tylko parę blizn-i nikt z tych twoich "przyjaciół" gwiazdeczek ci nie pomoże 
-skąd....?-ledwo mówiłam , myślałam że głowa mi zaraz wybuchnie
-skąd wiem o tych twoich kolegach?A no bo wiesz nie byłaś ostrożna .Nie patrz tak na mnie bo i tak się nie ulituję , prędzej czy później i tak mnie złapią ale wtedy będę wiedział że wypełniłem swoje -teraz zaczęło mi się kręcić w głowie a w umyśle przechodziły jakieś zdjęcia , wspomnienia których nigdy przedtem nie pamiętałam .Przywróciłam w sobie spokój i próbowałam słuchać ,  nie dam mu tej satysfakcji .On to chyba to zauważył
-te tabletki-zaczął znów gadać -masz je jeszcze od nas z domu tak?-nie czekając na odpowiedź zaczął dalej-sama mi pomagałaś przygotować te "leki" , ale znów nie zorientowałaś się ze włożyłem ci je do torby na pogrzebie mamy .Wzięłaś je ha,czasami jesteś głupsza niż wyglądasz. Wiedziałem pewnie minęło już 24 godziny? Nie? czyli przeszedłem w sama porę -podszedł do kroplówki i reszty maszyn i po odłączał kabelki tylko przez nieuwagę respirator był dalej podłączony .Ktoś szedł w stronę sali  Victor wyszedł przez okno , nikt do mnie nie wszedł byłam sama , wsłuchiwałam się w bicie własnego serca. Biło coraz wolniej , i wolniej .W końcu usłyszanym ciche"pii"sygnalizujące  że serce odmówiło posłuszeństwa .Unosiłam się coraz wyżej .
wygrał , umierałam ,powoli w cierpieniu , tak jak mama...

CDN....
-----------------------------------------------------
nastraszyłam was rozdziały jeszcze będą :)

dla wszystkich <3<3<3

2 komentarze:

  1. Tej, ale ona nie umrze? :c Rozdział super ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz ty! Masz szczęście, że dalej piszesz bo bym ci coś zrobiła!

    Ona nie może umrzeć!!!
    Nie możesz tego zrobić!

    Rozdział wspaniały ;-D
    Czekam co dalej....

    OdpowiedzUsuń